Nic wielkiego, bo kwiaty wypatrzone i kupione u ulicznej handlarki. Nawet nie pamiętam już, jak się nazywają, ale przywołały wspomnienia. Mojej babci i jej tajemniczego ogrodu, bo to było naprawdę niezwykłe miejsce.Do dziś pamiętam lwie pyszczki i malwy zawsze wyższe ode mnie, choć nigdy nie byłam niska. Ferie barw i niezwykłe zapachy.
Maciejka, która w czerwcowe wieczory upajała swym zapachem, smak malin, które u babci były największe i najsmaczniejsze. Ziarenka groszku wyłuskiwane na miejscu i pożerane z wielkim apetytem, choć do dziś nie lubię warzyw. Piękny ogród, który niezauważalnie przechodził w las, i nagle można było zbierać jagody i grzyby.
To było piękne miejsce...
Zrobiłam kilka dni temu moją pierwszą poszewkę na poduszkę przy pomocy farbek do tkanin.
Nic oryginalnego, ale strasznie chciałam ją mieć i mam / pomysł zaczerpnięty z house doctor/.
Następnym jednak razem postaram się zmusić do zrobienia na tkaninie szkicu, bo tu niestety poleciałam na żywioł, i litery są niezbyt dobrze rozplanowane. Grrrrr....:(
Pozdrawiam!
Swietny pomysl na poszewke,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo zatrwian :-. Jedne z moich ulubionych! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziekuję Ci serdecznie za podpowiedź! :)To bardzo mile.
OdpowiedzUsuń